Zamiast konkursu będzie powołanie na stanowisko urzędowe. O co ten lament?

0
1171

Podlaski Urząd Wojewódzki I

Konkursów już nie będzie. Tuż przed nowym rokiem Prawo i Sprawiedliwość przeforsowało swoją ustawę o przyjmowaniu osób na wysokie stanowiska urzędowe na zasadzie powołania. Przed przyjęciem ustawy pomysł mocno krytykowała opozycja, a my sprawdzamy jak służba publiczna wygląda na miejscu i czy przypadkiem ustawa PiS nie jest usankcjonowaniem istniejącej od wielu lat praktyki.

Wielogodzinna debata sejmowa poprzedziła przyjęcie nowej ustawy o służbie cywilnej. Pomysłodawcy bronili jej, zaś opozycja głośno krytykowała pomysł Prawa i Sprawiedliwości i kolejny raz zarzucała skok na stanowiska i władzę. Być może opozycja miała rację, a być może parlamentarzyści PiS nie mieli lepszego pomysłu na to, w jaki sposób pozbyć się urzędników z wysokich stanowisk publicznych, którzy trzymali się kurczowo swoich stołków i byli nietykalni od wielu lat.

Kluczowa poprawka autorów ustawy odnosiła się wprost do wysokich funkcjonariuszy urzędowych. Zgodnie z nowym rozwiązaniem, stosunki pracy z osobami zajmującymi w dniu wejścia w życie noweli wyższe stanowiska w służbie cywilnej, wygasną po upływie 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy. Chyba, że przed upływem tego terminu zostaną im zaproponowane nowe warunki pracy lub płacy i zostaną przyjęte. Za przyjęciem nowelizacji głosowało 233 posłów, przeciw było 190, nikt nie wstrzymał się od głosu.

Ta ustawa jest świetnym przykładem na to, że my niczego nie będziemy robić tylnymi drzwiami – argumentowała na mównicy szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – Beata Kempa.

To upolitycznienie służby cywilnej – odpowiadała jej posłanka PO – Monika Wielichowska.

Projekt ustawy jest parodią idei zawartej w konstytucji. Tłumaczenia Beaty Kempy są żartobliwe, że ustawa zapewnia otwarcie do stanowisk dla osób poza PiS – dodawał poseł PO – Mariusz Witczak.

Wypowiedzi z obu stron moglibyśmy cytować tu jeszcze bardzo długo, ponieważ cała debata w Sejmie trwała kilka godzin i jak pisaliśmy wyżej, była pełna emocji. Niemniej jednak postanowiliśmy się przyjrzeć jak obecnie wygląda obsadzanie stanowisk urzędowych zarówno w służbie cywilnej, jak i w urzędach wyłączonych spod tej ustawy. I trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś wysokie stanowiska obsadzane są inaczej niż z klucza partyjnego tej opcji, która aktualnie sprawuje władzę. Tak zresztą dzieje się od dawna. Jeszcze tuż przed wieczorem sylwestrowym pytaliśmy białostoczan na ulicach miasta, jak oceniają konkursy na różne stanowiska urzędowe. Czy według nich są przeprowadzane uczciwie, a na stanowiska dostają się wyłącznie osoby najbardziej kompetentne?

Pani chyba żartuje. Bez znajomości w tym mieście nie ma możliwości pracy w żadnym urzędzie. To chyba każdy wie, kto tu mieszka – mówi nam Barbara Milewska.

Może kiedyś, jak jeszcze wszystko nie było tak upolitycznione jak teraz, to można się było dostać do urzędu bez znajomości. Teraz trzeba mieć plecy i to mocne – uważa Beata Klimczuk.

Przecież konkursy są ustawiane pod konkretne osoby. Tak jest od dawna. Urząd moim zdaniem nie ma znaczenia. To ciepła i wygodna posadka za łatwe pieniądze – powiedział naszej redakcji Arkadiusz Majewski.

Podobnie brzmiących wypowiedzi zebraliśmy znacznie więcej. Nikt, ani jeden rozmówca nie powiedział nam, że ogłaszanie konkursów i wybór najlepiej przygotowanych osób do pełnienia funkcji urzędnika, to wiarygodny i dobry sposób otaczania się kompetentną kadrą. Mieszkańcy Białegostoku mówią zdecydowanie, że aby pracować w dowolnym urzędzie trzeba mieć znajomości i właściwą przynależność polityczną. Dodamy w tym miejscu, że służba publiczna to nie to samo co samorządowe stanowisko w urzędzie. Ale w jednym i drugim przypadku przecież ogłaszane są konkursy i wybierani mają być najlepsi z najlepszych.

Jak to wygląda w praktyce świadczy niedawny przykład, choćby z Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich. Latem tego roku przeprowadzony został konkurs na stanowisko referenta, który wygrała żona dyrektora Departamentu Infrastruktury i Ochrony Środowiska z Urzędu Marszałkowskiego. Ten zaś nadzoruje urząd, do którego trafiła własna żona. Sprawie obecnie przygląda się wnikliwie Prokuratura Rejonowa – Południe w Białymstoku.

W dniu 06.11.2015 r. wszczęto w dniu 12.11.2015 r. śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich przy przeprowadzaniu konkursów na stanowiska urzędnicze w Podlaskim Zarządzie Dróg Wojewódzkich tj. o czyn z art. 231 par. 1 kk. Postępowanie prowadzone jest w sprawie i dotychczas nie przedstawiono zarzutu jakiejkolwiek osobie – mówił jeszcze pod koniec listopada dla Dzień Dobry Białystok, Prokurator Marek Winnicki.

Wcześniej na wysokie stanowiska urzędowe trafiali ludzie związani z różnymi ugrupowaniami politycznymi. Ostatnio głównie z Platformą Obywatelską lub Komitetem Truskolaskiego. Tak właśnie stało się w przypadku zastępcy dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, którym został radny PO – Zbigniew Nikitorowicz. Szefem białostockiego Sanepidu dwa lata temu został także członek PO – Zbigniew Zwierz. Do urzędu marszałkowskiego na stanowisko zastępcy dyrektora Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich trafił inny z miejskich radnych – Marcin Szczudło z Komitetu Truskolaskiego. Także obecny dyrektor Domu Pomocy Społecznej z Baranowickiej – Wojciech Jocz – bez konkursu został powołany do swojej pracy przez szefa tego Komitetu, czyli Tadeusza Truskolaskiego.

Prezydent Miasta Białegostoku, na wniosek dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, powołał na stanowisko dyrektora Domu Pomocy Społecznej przy ul. Baranowickiej pana Wojciecha Jocza. Ze względu na konieczność szybkiego zapewnienia w placówce właściwego nadzoru i sprawnego jej funkcjonowania. Zatrudnienie pana Jocza na powyższym stanowisku odbyło się w drodze przeniesienia służbowego z dniem 24 lutego 2015 roku – wyjaśniała nam Urszula Boublej z Biura Komunikacji Społecznej pod koniec lutego tego roku.

Gdzie tu konkurencyjność? Gdzie uczciwość i kompetencje? Podobnych przykładów można mnożyć dziesiątkami – o ile nie setkami – i to tylko w samym Białymstoku. W naszym mieście, pracowników służby cywilnej spotkamy przede wszystkim w Urzędzie Wojewódzkim na Mickiewicza. Co wcale nie znaczy, że wszyscy dostali się tam z konkursów przeprowadzonych zgodnie z poszanowaniem procedur. Zastanawiamy się w tym miejscu, ilu z obecnych urzędników korpusu służby cywilnej pracuje, bo wygrało w konkursie przeprowadzonym podobnie, jak ten we wspomnianym Podlaskim Zarządzie Dróg Wojewódzkich? Czy naprawdę faktycznie jest o co toczyć spory i kruszyć kopie w Sejmie, kiedy praktyka nie idzie w parze ze stosowaniem się do przepisów naszego prawa?

Czy pomysł na służbę cywilną Prawa i Sprawiedliwości, który parlamentarzyści zdołali już przeforsować będzie lepszy? Naszym zdaniem – na pewno nie. Jest dokładnie usankcjonowaniem tego, co i tak się dzieje. PiS jedynie pozbył się białych rękawiczek do obsadzania urzędów swoimi ludźmi. Mimo wszystko, w tym nowym wydaniu, system powoływania wysokich urzędników, będzie bardziej transparentny i jawny niżeli był do tej pory. Jak widzą to nasi czytelnicy? Zachęcamy do dyskusji w tej sprawie.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Komentarze