Tyle się dzieje, że nie wiadomo, od czego zacząć, a jak już się zacznie nie wiadomo, na czym skończyć. Na domiar złego w ręce mi wpadła (a raczej moim oczom objawiła się) informacja o tym, iż w Szwecji dobranockę dla dzieci prowadzą… strumień moczu i kał. Do każdego programu zapraszany jest gość specjalny, ostatnio było nim grube dupsko. Filmik, który tu załączam niech nikogo nie zniechęca, że jest po szwedzku, warto bowiem doczekać do końca i zobaczyć taniec, w którym wszyscy, jak to się kiedyś mówiło, „psują powietrze”, ale skoro mamy XXI w. i ogólne wyzwolenie, nie powinnam się wahać powiedzieć prosto z mostu: „pierdzą”. W końcu, mimo żem kobieta, mam swoje prawa: prawa człowieka i godność ludzką. No więc. No nic, w takiej sytuacji fakt, że imigranci wciąż kiepsko się integrują jest pewnym pocieszeniem…
Z drugiej strony integracja może być jednak łatwiejsza. Okazuje się bowiem, że Europa jest naprawdę otwarta – tak już zupełnie na przestrzał. W Rzymie np. grupa feministek przeszła się po Placu św. Piotra z zatkniętymi w tyłki Krzyżami. Nie spotkały się chyba z wielkim ostracyzmem (w końcu XXI w. Biss&Kajs etc.), nikogo bowiem tym aktem nie uraziły ani nie skrzywdziły. Krzyż, jak widać, jest wdzięcznym symbolem do takich hec, bo i u nas przecież próbowano coś w tym kierunku zdziałać swojego czasu w Centrum Sztuki Współczesnej. W tym przypadku było co prawda pewne oburzenie, ale tylko ze strony nie rozumiejących Sztuki Wysokiej ciemniaków.
We Francji podobnie zabawiano się przy użyciu chrześcijańskich symboli, wszyscy mieli wielki fun, dopóki do satyry nie zaplątał się Mahomet, wtedy nagle, po szybkiej interwencji zainteresowanych, wszyscy jednym głosem wyznali „je suis Charlie” i na jakiś czas sprawa przycichła.
Niby takie śmichy-chichy sobie robię, ale na koniec już poważniej polecę książkę: „Libido dominandi” i nie to żebym chciała się mądrzyć, czy coś nie daj Boże przepowiadać, ale chociaż zapytam: serio, wyzwoleniem dla nas są gówno i szczochy? Przejawem wolności i to tej najbardziej wysublimowanej – bo w formie sztuki – jest podarcie Biblii, czy nasikanie na Krzyż? No dobrze, a zatem wyzwólmy się i co dalej? Może półksiężyc? Bo na Koran chyba nikt nie odważy się nasikać, prawda?