Nowoczesność państwa to nie tylko Gawron w budowie, niesprzedany grafen, dwie autostrady na krzyż, czy program 500+. Uchylając rąbka tych pozorów, widzimy obciachowe imiona (Sebik, Paloma, Sindi, Guantanamera, Ziemomysł, Symeon, Isaura i Leoncio), mycie garów w miskach, wożenie słoików ze wsi i strach przed multikulti.
Taka Szwecja buduje nowoczesność od podstaw. Zmywarki zmywają naczynia, urząd imigracyjny ma ręce pełne roboty, na lunche chodzi się „na miasto”, a imiona brzmią dumnie.
Rodzina z Halmstad zapałała miłością do (niewątpliwie genialnego) auta Tesla. W 2014 zakupili model S85+. Cztery miesiące później pojawiają się na świecie bliźniaki, chłopiec i dziewczynka.
Staje przed dylematem: jak nazwać nasze nowe potomstwo? Głowa rodziny (wg klasyfikacji społeczeństw zacofanych) szybko ma propozycje dla dziewczynki: Tesla. Żona początkowo uważa to za żart, ale w czasie dyskusji, odpowiadając na pytanie ”co jest dla nas w życiu ważne?” i ona dochodzi do wniosku że imię to oddaje w pełni ich priorytety.
No dobrze, ale co z chłopcem? Ten dostał banalne imię: Morris. Nie, nie myślcie ze to po aucie! Po psie, którego w dzieciństwie posiadała małżonka. A to, że jej rodzice nazwali go tak jak swoje ulubione auto nie ma ze sprawą Tesli nic wspólnego.
-^^^-
zdjęcie: teslamotors.com